czwartek, 4 listopada 2010

Chodziarz

- Antoni idź za dziadkiem (pradziadkiem), zobacz co ma dla Ciebie, no popatrz .
Wstał....i poszedł! :O ot tak! jak gdyby nigdy nic....
Szczękę zbierałam z podłogi przez 15 minut, a ten Bąbel sobie nawet kierunki chodu zaczął zmieniać w między czasie. Kiedy już zebrałam do końca moje zdziwienie podbiegłam, wytuliłam, wycałowałam :) aż miał mnie dosyć na cały dzień.

A teraz, teraz to my śmigamy jak mała rakieta. Wesoło rzucając małe sadełkowate nogi na boki :D
A mama dumna stoi z boku. Nie jeszcze nie podbiegnę. Nie, nic mu się nie dzieje. Nie, nie mogę być nadopiekuńcza. I tak stoję a łezka sama kręci się w oku.....ach jaki jestem już samodzielny, cały świat mój!

Tylko jeszcze stół w kuchni za wysoko, co bym mógł kolejną ekspansję przeprowadzić, tym razem na czajnik z herbatą. Mama czuwa.

Mój kochany mały mężczyzna, nie wiedziałam że to takie piękne czucie - troska.
Jak do tej pory uważałam, że przydałoby się zrzucić co nieco jeszcze, to wykorzystując nową umiejętność Antoniusza w terenie już wiem - spokój jest mi teraz pojęciem obcym. Bieg sprzyja zrzucaniu :P.


A pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno drżałam na samą myśl o jego pierwszej kąpieli.....zuch chłopak! Rośnij....

Pozdrawiam Kobietki. A kiedy wasze Bąble( jeżeli już macie) nauczyły się chodzić?